poniedziałek, 10 września 2012

anioł przy moim stole

Pomysł przyszedł jednego dnia, nie było czasu do namysłu, że nigdy dotąd nie porywałam się na ludzkie przedstawienia aniołów ani żadnych innych. To rodzaj pewnie sztuki infantylnej, ale zrodził się z - i sprowokował ją na nowo - kontemplacji, czym jest życie ludzkie. Jak maleńkie światełko na dnie cierpienia, rosło i ogarniało wnętrze czarnej dziury.

Podobno każdy, zanim przyjdzie na świat, otrzymuje własnego Anioła. Ten i tylko ten Anioł dla tej i tylko tej osoby. Nie można wymienić ani wypowiedzieć warunków umowy. I nawet jeśli cały świat byłby przeciwny temu, że człowiek się pojawia i jest, Anioł otacza go już od świtu jego istnienia swoją miłością.

Ale też co innego. Jakoś ostatnio przyszło mi dużo mieć do czynienia z ludźmi, którzy nie mogą mieć dzieci, mimo że bardzo pragną zostać rodzicami. Lub zostają nimi po wielkich trudnościach. Oni doceniają naprawdę, że życie to dar. I do nich przychodzi także Anioł z wiadomością z serca samego Boga.

Idea nie powinna usprawiedliwiać niedomagań "artystycznej wizji", ale umówmy się: to tylko szafka na klucze w wykonaniu jakiejś tam Okruszyny. Na zewnątrz lakierobejca ftalowa, środek - akryl. Prezent.





5 komentarzy:

  1. Okruszyno! też chcemy taki wizerunek Anioła ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też obiecałaś, no i się nie doczekałam, boście nie przyjechali i za to mam teraz taką zwykłą metalową, białą... Bo klucze się poniewierały w całym domu. Pozdrawiam. Marta.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, zapuściłam się z szafkami kompletnie. Lista oczekujących w kolejności oczekiwania:

    1. Rene
    2. Hania Gulpen
    3. EyesWideOpen x 2
    4. Marta Z
    5. Arturo i Opalona
    6. Justy
    7. Dosia

    Autorka Wieczornego czeka na chustecznik.
    Przepraszam, jeśli o kimś zapomniałam.
    Tytułem usprawiedliwienia: potrzebny jakiś dom pracy twórczej, bo tu wszystko w kartonach i nie ma się gdzie rozłożyć. Nowe lakierobejce też nie bardzo się zmieszczą, a każda szafka teoretycznie powinna mieć stosowny odcień.

    Ale jest pomysł, jak temu zaradzić. Dam znać, jak się wykluje do końca.

    OdpowiedzUsuń
  4. O. To ja miałam jakies wielkie poparcie swojego Anioła, bo załapałam się az na dwie szafki :-) dawno, ale jednak :-* A BTW ze ćwierć wieku temu miałyśmy z J.C. (obecnie B.), chodząc po Beskidzie, wielkie pragnienie poznania imion naszych Aniołów. Do dziś jest mi ciut nieswojo jak się dogaduję ze swoim, tak dość formalnie przecież, bo według Jego pracy, a nie imienia....

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, Wisienko, Anioł zadbał o Twoje klucze.
    Podobno jedna dziewczynka nazwała swojego Anioła Hugo i się nie obraził.
    Łosiasta wróciła do pracy, wiesz o tym?

    OdpowiedzUsuń