wtorek, 10 sierpnia 2010

wrocław w bombaju

Warsztat pracy:
Szkic i przekonanie, że "zajmie mi to gdzinkę":
Po pięciu godzinach z hakiem, w środku nocy, obrazek spryskuję fiksatywą, wkładam do passe partout i za szkło. Jestem cała w pastelowym pyle, wszystkie kolory na czole i nosie, rękach - po łokcie.











Obrazek pojechał do Indii, przez Mumbai (Bombaj) do miasta Chennai.

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

na dzień dobry

Po co mi taki blog?

Ano po to, żeby od czasu do czasu się pochwalić. Życie kury domowej, która własny small biznes kręci także często w domu - z natury swej pozbawione pianki z codziennych firmowych ploteczek, omawiania garderoby i trendów w tv - obfituje jedynie w małe radości hand-made.

Więc, jak zaznaczyłam, zamierzam się chwalić, zupełnie nieskromnie. Wszystkim, co mi się uda lub nie, nie przejmując się faktem, że w dobie fotografii cyfrowej oraz powszechnej dostępności materiałów art&craft - każdy może zostać artystą i dzieci na kółku plastycznym mogą sobie z pewnymi tematami poradzić lepiej. Nie szkodzi.

Zaczynam się chwalić już od jutra.

Acha, grafika nagłówka oczywiście od webvilla.pl (lub, jak kto woli: szblonynablogi.pl). Najlepszy web designer w kraju, niestety, nie do końca jeszcze odkryty.