poniedziałek, 10 września 2012

anioł przy moim stole

Pomysł przyszedł jednego dnia, nie było czasu do namysłu, że nigdy dotąd nie porywałam się na ludzkie przedstawienia aniołów ani żadnych innych. To rodzaj pewnie sztuki infantylnej, ale zrodził się z - i sprowokował ją na nowo - kontemplacji, czym jest życie ludzkie. Jak maleńkie światełko na dnie cierpienia, rosło i ogarniało wnętrze czarnej dziury.

Podobno każdy, zanim przyjdzie na świat, otrzymuje własnego Anioła. Ten i tylko ten Anioł dla tej i tylko tej osoby. Nie można wymienić ani wypowiedzieć warunków umowy. I nawet jeśli cały świat byłby przeciwny temu, że człowiek się pojawia i jest, Anioł otacza go już od świtu jego istnienia swoją miłością.

Ale też co innego. Jakoś ostatnio przyszło mi dużo mieć do czynienia z ludźmi, którzy nie mogą mieć dzieci, mimo że bardzo pragną zostać rodzicami. Lub zostają nimi po wielkich trudnościach. Oni doceniają naprawdę, że życie to dar. I do nich przychodzi także Anioł z wiadomością z serca samego Boga.

Idea nie powinna usprawiedliwiać niedomagań "artystycznej wizji", ale umówmy się: to tylko szafka na klucze w wykonaniu jakiejś tam Okruszyny. Na zewnątrz lakierobejca ftalowa, środek - akryl. Prezent.