Pomysł przyszedł jednego dnia, nie było czasu do namysłu, że nigdy dotąd nie porywałam się na ludzkie przedstawienia aniołów ani żadnych innych. To rodzaj pewnie sztuki infantylnej, ale zrodził się z - i sprowokował ją na nowo - kontemplacji, czym jest życie ludzkie. Jak maleńkie światełko na dnie cierpienia, rosło i ogarniało wnętrze czarnej dziury.
Podobno każdy, zanim przyjdzie na świat, otrzymuje własnego Anioła. Ten i tylko ten Anioł dla tej i tylko tej osoby. Nie można wymienić ani wypowiedzieć warunków umowy. I nawet jeśli cały świat byłby przeciwny temu, że człowiek się pojawia i jest, Anioł otacza go już od świtu jego istnienia swoją miłością.
Ale też co innego. Jakoś ostatnio przyszło mi dużo mieć do czynienia z ludźmi, którzy nie mogą mieć dzieci, mimo że bardzo pragną zostać rodzicami. Lub zostają nimi po wielkich trudnościach. Oni doceniają naprawdę, że życie to dar. I do nich przychodzi także Anioł z wiadomością z serca samego Boga.
Idea nie powinna usprawiedliwiać niedomagań "artystycznej wizji", ale umówmy się: to tylko szafka na klucze w wykonaniu jakiejś tam Okruszyny. Na zewnątrz lakierobejca ftalowa, środek - akryl. Prezent.